Archiwum 14 listopada 2016


lis 14 2016 nadzieja umiera ostatnia
Komentarze: 0

Tajemnicą, że się rozwodzę nie jest. Ale dzisiaj sobie uświadomiłam, że rodzina mojego jeszcze męża żywi nadzieję, że się nie rozejdziemy. Z tej, czy innej przyczyny zadzwoniłam do szwagierki a ona do mnie: Może X sobie jeszcze przemyśli?. Tak mnie to rozbawiło. Myślę sobie, że no może przemyśli tylko nie wiem czy chcę żeby sobie to przemyśliwał. Bo w zasadzie co? Na co mi on w tym domu? Nauczyłam się żyć sama. Oj tak to było bardzo ciekawe doświadczenie, okupione nie lada wysiłkiem. Doświadczyłam samotności, braku pieniążków, proszenia o pomoc gdzie się da i to głównie nie finansową. Doświadczyłam tego, jak sobie radzę z chorobami dzieci. Ze swoją chorobą. Ze swoją pracą. Co rusz spadają na mnie nowe doświadczenia. I na ch on mi w domu. Rozpierdol totalny na podwórku zostawił, teraz ja sprzątam ten bajzel. Przypuszczam, że długo jeszcze będę sprzątać. Jak logicznie na to spojrzeć to będąc jego rodziną niezywiłabym żadnej nadzieji, że go żona jeszcze pod dach przyjmie. Najlepsze jest to, że w całej tej sytuacji wyrosłam na nie lada bohaterkę. Ale ponieważ chwałę zbudowaną na czyimś nieszczęściu trzeba zrekompensować, to za chwilę ta bańka mydlana zrobi trach i będę tą najgorszą. Wyjdzie, że mój małżonek ma racje. Ja już to wiem. Oni jeszcze nie. I wiecie co? Mam to totalnie gdzieś. Trochę ostatnio przypomniałam sobie młodzieńcze czasy, teraz czas wrócić z nowym nastawieniem. O dziwo nie schizuję. Nie mam stresa. Wiem, że wszystko układa się najlepiej dla mnie. Zawsze zastanawiałam się ile jestem w stanie udźwignąć a teraz wiem, że bardzo dużo. I nie mam ochoty na żadne przemyślane rzeczy. Widzę, jak bardzo jestem zorganizowana i jednocześnie jaki panuje rozpierdol. Widzę jak bardzo potrafię byc chaotyczna i jednocześnie poukładana. Jak bardzo potrafię być naiwna i wyrachowana. Dobra i zła. Miła i wredna. Jing jang :) Miłych snów w tą super pełnię. 

ladymarion : :