paź 07 2016

Przywiązanie


Komentarze: 0

Ostatnio u mnie faza euforii przeplata się z fazą totalnego doła. No tak jest. Było wyrównane a teraz znowu jadę na rollercoasterze emocjonalnym. Przydałoby mi się trochę materializmu. Bo ja materialistką nie jestem. Przywiązuję się do ludzi a nie do rzeczy i to czasem jest trudne. Bo rzecz możesz wyrzucić, schować, znów wyciągnąć itd. A ludzie przychodzą, odchodzą. I dzisiaj ten trudny dziień porzucenia. Nie, nie rzucił mnie facet. Ba, nawet klient mnie nie rzucił. Nikt mnie nie rzucił, taka kolej rzeczy, że idą zmiany. A że ja się wszystkich kurczowo trzymam i nie chcę puścić, to i dół przyszedł. Tak, czułam się mega porzucona, osamotniona. I nawet żyłam nadzieją, że uporam się z tym sama. Takie miałam postanowienie. Do nikogo nie dzwonić, nie pisać. Trwać w samotności i pozwolić sobie na tę katastrofę, która wcale katastrofą nie była. Bo NIC się nie stało. No ale punkt zapalny się oczywiście znalazł. No i wylałam swoje żale. Najpierw komuś kto nic z tego nie zrozumiał, czyli nic nowego. W sumie wystarczyłoby, żeby tylko przytakiwał :) A potem zadzwoniłam do mojego ratunku i oczywiście trochę na chłodno, trochę z emocjami wyłożyła kawę na ławę. Oczywiście ze swojej perspektywy. I na szczęście ze swojej. Już mi lepiej. Ostatnio podczas medytacji powiedziałam, żeby wszystko ułożyło się dla mnie jak najlepiej. No i chyba się układa, tylko ja tak bardzo boję się zmian. Zawsze jak robi się gorąco to zwiewam albo popadam w doła. Jak już pisałam zupełnie się nic nie stało. Na chłodno stwierdzam, że chyba potrzebuję się nakręcić, żeby ruszyć do przodu. A że ostatnio ruszyłam ogólnie z kopyta to i katastrof przybędzie bo coś napędzać mnie musi. 

ladymarion : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz