Tysiąc powodów
Komentarze: 0
Dzisiaj napiszę o tym, jak ludzie się unieszczęśliwiają nawzajem, swoim myśleniem, postępowaniem. Po rozmowie z kilkoma osobami stwierdzam, że jestem mistrzem w domysłach, w uszczęśliwianiu na siłę, unieszczęśliwianiu siebie. Są obecne w moim życiu zajebiście wartościowe osoby. Cieszę się, że są tak odważne, ze potrafią wydusić z siebie co myślą. Przydaje się to, bo ja jednak wielu rzeczy nie zauważam albo nie chcę ich widzieć. Zauważyłam pozytyw, po takim wybuchu szczerości nie odbieram tego, jako krytykę ale jako wskazówkę. Ty myślisz tak, ktoś myśli inaczej i najprościej jest pogadać a jdnocześnie najtrudniej. Zauważyłam tez pewną prawidłowość, jak jest opcja w moim życiu że coś się poukłada to od razu zaczynam się bać. I odkryłam, że ja po prostu boję się stabilności. A to dlatego, że nigdy jej nie było. Dostarczam sobie bodźców po to, żeby dalej mieć niestabilność i zeby coś się działo. A potem narzekam, że ciągle coś się dzieje i że jestem zmęczona. Doszło do takiego paradoksu, że boję się jednocześnie zmiany i stabilizacji. Że chcąc uszczęśliwić wszystkich dookoła unieszczęśliwiam siebie a innym i tak szczęścia nie daje. I za wszystko chcę płacić czyli ponosić jakieś koszty. B. rozmowa z Tobą rozwiązała mi oczy :) Dziękuję :)
Dodaj komentarz