Komentarze: 0
Zawsze zastanawiałam się, jak to jest znaleźć taką bratnią duszę, która rozumie bez słów. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że taka dusza cały czas, nieprzerwanie od paru lat jest. Faktycznie rozumiemy się bez słów, rozmawiamy o wszystkim, bez obciachu. O takich rzeczach, których nikt inny nie wie. Potrafimy nie odzywać się pół roku, zrobić sobie dziką awanaturę, a i tak któreś pierwsze w końcu się odezwie. Wczoraj miałam rozterkę zawodową a ta osoba zawsze w tych kwestiach patrzy chłodno i lubię słuchać co ma na ten temat do powiedzenia. No i napisałam bo paru miesiącach przerwy bo jak zwykle o coś poszło. Zazwyczaj jedno drugiemu chce naprawić życie a to zawsze źle się kończy :) Pogadaliśmy, zrzuciłam swoje wątpliwości, uzyskałam chłodne spojrzenie na temat. Ale nie w tym rzecz. Dzisiaj zadzwoniła druga strona no i nasunął się temat gorący ostatnio dla mnie a mianowicie konie. Zawsze bałam się tych zwierząt a w niedzielę dałam się namówić na przejażdżkę. I okazało się, że jednak nie wszystko o sobie wiemy, bo druga strona też lubi konie. I przy okazji dowiedziałam się, że jak druga strona aktualnie planuje coś nawywijać to zawsze odzywam się ja. I zawsze w takim momencie. Jak widać nie tylko ja czuję potrzebę roztaczania opieki. Moja dusza również czuje. Tą osobą opiekować się nie da, to chociaż duchowo nad nią czuwam. :)