Archiwum 28 września 2016


wrz 28 2016 Nic nie dzieje się przypadkiem
Komentarze: 0

Pierwszy raz w całym swoim dotychczasowym, ziemskim życiu doświadczam czegoś takiego. Osoba, którą poznajesz i na widok której zapiera dech w piersiach, szczęka opada i długo nie może wrócić na swoje miejsce. Nie dlatego, że to jakiś niebotycznie piękny przystojniak lub piękność ;) ale może od początku. Spotykamy na swojej drodze życiowej różne osoby. Zwracamy uwagę na różne rzeczy, wygląd, wnętrze. Ja akurat zwracam szczególną uwagę na to, co ktoś ma do powiedzenia. Lubię słuchać o czyichś przemyśleniach. Nie zdarzyło mi się spotkać osoby, która aż tak przykułaby moją uwagę, jak ta spotkana niedawno. Było spotkanie z klientem. Klientem, takim jak zwykle. Droga do niego trochę pokręcona, mnóstwo zbiegów okoliczności. Dzwonił miesiąc temu ale jakoś nie udało nam się spotkać. Nie sprawdzam potencjalnych klientów na facebooku czy w googlach. Od jakiegoś czasu nie spotykam się z klientami w mieszkaniach, żeby nie było dwuznacznych sytuacji. Tym razem zadzwonił ON, że chory, że nie chce z domu wychodzić. A co tam. Znajomy znajomego. Niech będzie. Jadę. Jestem na miejscu po małych perturbacjach związanych z wyładowanym telefonem, braku gps. Wysiadam z auta, drzwi się otwierają, Wchodzę. Pierwsze pytanie czy od razu idziemy na górę do niego do pokoju. Nie lubię takich pytań, odbieram je co najmniej dwuznacznie. Odpowiadam, że może porozmawiamy na dole. No i sobie rozmawiamy o naszej przyszłej współpracy. Dręczących problemach z branży. Co robi czyli nic nowego. Bardzo miły, pogodny i uśmiechnięty. I nagle dociera do mnie, że propozycja wyjścia do pokoju nie była dwuznaczna. On jest po prostu niepełnosprawny a ja kompletnie tego nie zauważyłam. Co dziwne jakaś siła zatrzymała mnie i nie podałam ręki, jak zwykle to robię, gdy kogoś poznaję. Jeszcze nie wiedziałam z kim mam do czynienia, ale wiedziałam że to ktoś niezwykły. I o dziwo nie chciałam mu pomagać. To było dla mnie totalne zaskoczenie. Zdałam sobie sprawę, że przejmuję się totalnymi pierdołami. Nie zajmuję się tym, czym bym chciała. Nie poświęcam sobie czasu. A mam wszystkie możliwe narzedzia do tego. Jemu trochę brakuje a jednak robi to, co lubi, o czym marzył. Mało tego, jest znany na cały świat z uprawiania swojej pasji, która jest jednocześnie ścieżką zawodową. Życzę każdemu tyle pogody ducha ile ma ten chłopak w sobie. Nie wiem jaki wpływ będzie miał na moje życie ale na pewno nie pojawił się na mojej drodze przypadkiem. Przy okazji przekonałam się, jak często bez sensu oceniamy sytuację. Nie zawsze jest tak, jak to wygląda. Żyjemy wyobrażeniami o czymś. Cieszę się, że dane było mi go spotkać i że będziemy razem współpracować. A przy okazji realizuję potrzebę ratowania świata czyli nic nowego. Tym razem jednak ratowanie polega wyłącznie na robieniu tego, na czym się znam a na czym nie zna się on :) czyli wszystko tak, jak ma być ;)

ladymarion : :
wrz 28 2016 o potrzebie
Komentarze: 0

Chęć bycia potrzebnym. To jest to, co ostatnio przerabiam. Po co człowiekowi tak wysoka chęć niesienia pomocy innym, zamiast pomoc sobie? Poczuć się dowartościowanym? Poczuć się lepiej? Dlaczego angażujemy czas pomagając komuś na siłę, kiedy sami potrzebujemy pomocy? Każdy z nas ma jakieś swoje pasje, małe i duże marzenia. Dlaczego nie zająć się ich realizacją zamiast nieść pomoc wszystkiemu co się rusza? Jest tyle ludzi na tym świecie, którzy naprawdę sobie świetnie bez nas poradzą. Mogą żyć bez nas a my bez nich. Ale naszego życia za nas nie przeżyją. Doświadczenie bycia w samotności samemu ze sobą. Trudne doświadczenie. Ale piękne. Móc przebywać samemu ze sobą. Dobrze się czuć w swoim towarzystwie. Nigdy nie jest się samotnym. Zawsze ma się siebie. Grunt to nie oceniać sytuacji, nie nakręcać myślami. Po prostu być. Potrzebę pomagania innym mam dalej. Ale właśnie przekuwam ją w zawodowy sukces. Takie połączenie chęci ratowania świata, pasji i możliwości zarobkowania. Póki co chcę pomóc sobie. A jeśli inni na tym skorzystają to będzie to tylko z korzyścią dla świata :)

ladymarion : :
wrz 28 2016 Ocenianie
Komentarze: 0

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia... A gdyby tak w ogóle nie oceniać nikogo i niczego? Akceptować każdego, takim jakim jest. Obserwować sytuację.  Każdy ma swój subiektywny odbiór rzeczywistości. Każdy ma bagaż doświadczeń, różnych przeżyć. Jest inaczej ukształtowany mentalnie i psychicznie. Często słyszymy ; współczuję Ci, wiem jak się czujesz. Ale czy tak jest naprawdę? Czy ta osoba wie, co czujemy, jak się czujemy i faktycznie współczuje z nami? Współczucie to takie bardziej zagłuszanie wyrzutów sumienia, że nie umie się komuś pomóc bo tak naprawdę się nie wie co on czuje. Z prostego powodu. Jest się odrębną, inną jednostką. Uważam, że ocena w naszym życiu nie jest potrzebna. Każdy robi jak umie, jak uważa. Radzi sobie z emocjami jak umie. Ze wszystkim. Bo każdy z nas sobie jakoś radzi. Jeden popełni samobójstwo, drugi pójdzie do psychiatry a trzeci popłacze w czterech kontach. I Każdy sobie poradzi, jak umie. Nie traktujmy ludzi powierzchownie, nie oceniajmy. Bo nie wiadomo, co w środku tak naprawdę siedzi. Nie wiadomo, co tego człowieka ukształtowało i jakie ma swoje, przyziemne problemy. Możemy kierować swoim życiem. Robić tak, aby nam było jak najlepiej. A innych zostawić ich samym :) Oni najlepiej wiedzą, jak sobie ułożyć swoje życie. A gdy będą potrzebować pomocy, na pewno się zgłoszą. 

ladymarion : :