Komentarze: 0
Coś mi się stało. Nie wiem o co chodzi. Za całe półtora tygodnia zjadłam wszystkie słodycze dzieciom (ahhh wybaczyły:). Pochłonę każdy słodycz, który jest w moim zasięgu. Ewidentnie potrzebuję paliwa. Podobno przejdzie. Biorąc pod uwagę, że słodycze nie były mi niezbędne do życia przez ostatnioe 2 lata to sytuacja dla mnie nowa. Za czekoladę bym zabiła. Pochłaniam ogromne ilości (jak na mnie ;) jedzenia w ostatnim czasie. Efekt widać. Dupa w spodnie się nie mieści (te spodnie mam 3 lata, tragedia totalna, zawsze się mieściła ;)), dziecko zwróciło uwagę, że mogłabym schudnąć (z kości na ości chyba) generalnie 2kg do przodu jestem. Wniosek nasuwa się sam -będzie ostra zima. Że tak w cycki od razu nie idzie, no! Staniki są przynajmniej regulowane ;) Wczoraj przybiłam gwoździa podczas jedzenia kolacji. Tak, zasnęłam przy stole. To znak, że już byłam bardzo wyczerpana ostatnimi tygodniami. Niedospanie zrobiło swoje. Inna bajka, że mogę spać dosłownie wszędzie, gdzie nie przyłożę głowy. Totalna senność mnie ogarnia. Może dzisiaj będzie lepiej bo wczoraj ciśnienie totalnie opadło. Dzisiaj wyjątkowo dzień bez wkurwa który towarzyszył ostatnie 10 dni. Stres, stres, stres. Już jest ok. Nawet stwierdzam, że ostatnie 3 tygodnie to pikuś w porównaniu do zmian w podatkach serwowanych przez "dobrą zmianę". Porażka totalna. Może jednak rozwinę tę działalność wróżbiarską ;) No i najważniejsze - intuicja wróciła :D