Archiwum 19 stycznia 2017


sty 19 2017 Desperacja
Komentarze: 1

Miałam iść spać ale nasunęła mi się myśl. Jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć w skrajnej desperacji?? Oczywiście, zależy czego ta desperacja dotyczy. Miałam dzisiaj zabawną sytuację. Mój wierny przyjaciel (z dużą dozą ironiI), z którym przyjaźń już dawno się rozsypała, postanowił o sobie przypomnieć. Jakoś w tym tygodniu umówiliśmy się na kawę na piątek. Problem w tym, że wcale nie mam ochoty iść na tą kawę. Ba, nawet nie mam ochoty go oglądać na ten moment. Przyjaźń trwała długo ale rozwaliła się poprzez jedną głupią różnicę zdań. To był czas kiedy uświadomiłam sobie, jak długo ten człowiek mną manipulował. Sam miał niskie poczucie wartości więc budował sobie swoją wartość pokazując mi jaka jestem głupia. No mniej, więcej trwało to kupę czasu. Oczywiście dla mnie to była wielka przyjaźń, dla nuiego też. Niestety, to co uważał za logiczne, logiczne nie było, okazało się, że racja jest po mojej stronie, czego on przełknąć nie mógł no i lipa. I tak nieźle, że to dostrzeglam ;) No a teraz sobie dzwoni i desperacko chce podtrzymać znajomość. Tylko po chuj mi to? Nie potrzebuje już sobie udowadniać włąsnej głupoty ;) A więc jak to powiedział Ktoś: Spierdalaj z  mojego życia :) Aż taką desperatką nie jestem, żeby zabiegać o względy każdego człowieka na tym świecie. Doceniajcie swoją wartość. Wierzcie w siebie a będą Was otaczać sami fajni ludzie. Częśc tych niefajnych sobie pójdzie albo nie, niczym rzep psiego ogona będą się trzymać i wysysać z Was energię. I tak się będziecie dawać wykorzystywać, dopóki nie dotrze do Was, że życie bez nich jest piękniejsze :) A że niektórym nie pasuje, że się robi co się chce i jeszcze człowiek ma z tego radochę? To ich problem. Grunt to nie patrzeć powierzchownie na ludzi. Najlepiej patrzeć do ich wnętrza, bo tam jest ukryte prawdziwe piękno. 

ladymarion : :
sty 19 2017 Cicho, ciemno
Komentarze: 0

Kolejny raz przyszło to, czego obawiałam się najbardziej. Wkradło się do mojego życia po cichu, bez tego mojego charakterystycznego otwierania drzwi. Nie załomotało, tak po prostu sobie przyszło i jest. Niby wiedziałam, ale człowiek to tak nie do końca wierzy swojej intuicji. A jak już rozgości się w morzu to nawet nie kiedy wypłynął na sam środek i gruntu pod nogami nie ma. Kiedyś to pewnie bym się ratowała czym się da. A dzisiaj sobie płynę albo raczej lewituję na środku morza. Na dodatek wiem, co będzie dalej. Nie pytajcie skąd ani jak. Wiem i już. I kolejny raz zdarza się coś, o czym mówiłam, że jest niemożliwe. Jak widać cuda zdarzają nam się na porządku dziennym tylko nie zawsze je widzimy. Najpierw ich oczekujemy a jak już przyjdą to nawet nie zauwazamy. Mam to szczęście, że zauważyłam. Pytanie teraz co z tym zrobić? Bo jak człowiek chce, ale się boi, albo jak się nie boi to znów nie wie, czego by chciał. Z jednej strony szkoda marnować czasu, życie jest takie krótkie. Z drugiej strony w pewnych sprawach pośpiech nie jest wskazany. Zaraz mi ktoś napisze: słuchaj swojej intuicji albo idź za glosem serca :)  

ladymarion : :