Najnowsze wpisy, strona 2


lut 03 2017 Facet ratuje sytuacje
Komentarze: 0

Mężczyźni to dziwne istoty. W łóżku kobieta ma być kobietą, seksownym wampem, ideałem kobiecości a w życiu? A w życiu ma być kurwa chłopem, podejmować męskie decyzje, ratować z opresji swojego faceta, głaskać po głowie, współczuć i jedna siła wyższa wie co jeszcze. Stał się wypadek. Dziecko prawdopodobnie skręciło nogę na nartach. Kolano boli. Co robi facet - ojciec dziecka? Daje dziecku telefon, żeby zadzwoniło do mamy i mama na pewno coś wymyśli. Mój mąż to człowiek chyba bardzo przeze mnie sterroryzowany. Normalnie się mnie boi. Tak, jakby przy mnie takie wypadki naszym dzieciom się nie zdarzały. Jakby nigdy nic sobie nie zrobiły. Od razu oczekuje, że na niego nawrzeszczę, że będę miała pretensje, że wypadek, że spieprzone ferie albo nie wiadomo jeszcze co (tak, czytam w myślach komus, kogo dobrze znam). Co robi dziecko? Dziecko z płaczem dzwoni do mamy, że nie wie co ma zrobić z tym (nosz kurwa dziecko ma wiedzieć?? a gdzie ojciec?). Pytam więc dziecka: czy jest samo, czy ma tatę koło siebie? Brzmiała przez telefon tak, jakby z problemem została sama. Odpowiada, że tata jest. Zaczyna się tłumaczyć, że nie wie, jak to się stało itd. Ja na to, że narty to narty, wypadki się zdarzają. Pytam czy bardzo boli. No boli i płacz. Rozumiem strach mojego dziecka, bo nie ma kto jej tam wesprzeć. Więc uspokajam, że to nic, że przecież można jechać do szpitala i tam jej oglądną nogę, że rozumiem, że boli. Od razu płacz umilkł. Dziecko nakręcone przez ojca spodziewało się zjeby, że nie uważa albo co. ALbo ja ją tak sterroryzowałam. Nie wiem. W każdym razie podstawa: zrozumienie, uspokojenie i spojrzenie na sytuację z innej strony.  Grunt, że znowu ratowałam sytuację. Skończy się tym, że to ja pojadę z dzieckiem na urazówkę. Ehhh faceci. I jak tu nie uważać ich za nieodpowiedzialnych dupków, wieczne dzieci i co kto tam jeszcze lubi??!  Dziękuję Wam, moi terapeuci :D I to jest kolejny powód, dla którego wolę być sama, bez faceta w domu. Bo po nich to jeszcze trzeba sytuację ratowac. Mamusia Marta wesprze zawsze. Ja pierdolę. ;)

ladymarion : :
lut 03 2017 czarny humor
Komentarze: 0

Zawsze myślałam, że zawojuję świat, jestem niezniszczalna. Owszem, trafiały się jakieś grypy, które kładły na parę dni. A teraz, po tym miesięcznym maratonie z nieprzespanymi nocami, zarwanymi weekendami, mój organizm zastrajkował no i leżę i kwiczę. Praca, którą kocham doprowadziła do zmian w kręgosłupie, kręgosłup wysiadł, dziękuję, postoję. Czas się wziąć za siebie. Cenne było to, co koleżanka mi powiedziała ostatnio. Siedząc u fryzjerki, która narzekała na swoje zdrowie, ile to suplementów "leczy ją z półki" (po prostu ich nie je:) powiedziałą do niej: Czy naprawdę trzeba Pani raka, żeby Pani zaczęła o siebie dbać? No właśnie, czego trzeba człowiekowi, żeby pomyślał tylko i wyłącznie o sobie, zaczął dbać o siebie, o swoje zdrowie, o swój wypoczynek? Wszyscy mi mówili: Zwolnij. Ale nie, ja mam energię, muszę być wszędzie. Jak trzeba było 3-dniowego odpoczynku to grypa. Teraz zapowiada się na dłuższy urlop. A mówiłam, że przydałby się roczny urlop, żartowałam, że ciąża bliźniacza bo rok macierzyńskiego to odpocznę. Ciąży nie ma za to jest probem z kręgosłupem... Faktycznie, czas zwolnić. Podświadomie chyba czułam, że tak będzie bo sam fakt zatrudnienia pracownika. A Ula ostrzegała - weź się za siebie, za swoje zdrowie, bądź egoistką trochę. No ale nie,bo ja wiem lepiej. Najgorsze jest to, że każdy dzień w pracy (którą kocham) znacznie obniża moją sprawność fizyczną. Nie potrafię się z tym pogodzić. Dopadł mnie dół. WCzoraj ledwo dziecko podniosłam. Musiałam prosić jeszcze męża o parę rzeczy. Jak tak dalej pójdzie to nie będę szukać towarzysza życiowego tylko opiekuna najlepiej fizjoterapeuty. Tak, mam czarny humor dzisiaj... Czuję się fatalnie, okropnie, z rąk zaczynają mi wypadać rzeczy. Oby do wtorku jakoś dożyć i iść coś ze sobą zrobić. Na spotkania towarzyskie wcale nie mam ochoty, najlepiej zaszyć się w domu, napawać się swoją samotnością. I to akurat mnie cieszy. Kiedy wracam do domu, w domu cisza, włączę muzykę, zajmuję się pierdołami. Tęsknie za dziećmi, oczywiście ale staram się wykorzystać czas świętego spokoju. 

ladymarion : :
lut 01 2017 KOT
Komentarze: 0

Ktoś mi dzisiaj powiedział, a może nawet nie ktoś, ale jedna z bliższych mi osób, która pomimo, że zna mnie krótko, jest w stanie rozpracować mnie w minutę ;) No ale powiedział, że ja to jestem jak kot. Ceniący niezależność, wolność, lubiący się wyszlajać, chodzący własnymi drogami i przyciągający negatywną energię innych. I tak sobie pomyślałam, że ma rację. Tylko, że koty tę negatywną energię przerabiają na dobrą, odżywiają się nią. Może dlatego dogaduję się z kotami ?;) W kązdym razie tak, ja cenię sobie wolność, niezależność, lubię się szlajać, lubię być sama a czasem lubię wrócić i żey po prostu ktoś otworzył drzwi, wpuścił mnie do środka i nie pytał o nic. A z energią innych to jest tak, że faktycznie ściągam osoby, które oczekują pomocy. W każdej kwestii. Czasem myślę, że to kompletnie nie ma sensu, ale przychodzi taki dzień, jak dzisiaj. Przychodzi kumpel, któremu truję już od dłuższego czasu, że powinien słuchać siebie, pójść za tym co chce robić, czym się zająć. I wydawało mi się, że nic nie trafia, że jak grochem w ścianę. A tu proszę. Przyszedł dzisiaj w nienajlepszym momencie bo właśnie miałam zamiar wyjść. ALe tak sobie myślę, że podaruję mu te pół godziny. I od progu: Nie będę owijać w bawełnę, przyszedłem do Ciebie po poradę. Zaierzam robić, tak, jak mówiłaś. Dotarło do mnie. No nie, no i jak z nim nie gadać :) To też sygnał dla mnie, że ta moja nowa działalność to dobry pomysł, chociaż wiem to od samego początku :) Miły był dzisiaj dzień, fajnie mieć fajnych ludzi w okół siebie :) 

ladymarion : :
sty 22 2017 Niemożliwe
Komentarze: 0

Wiecie jak to jest, kiedy zakładacie, że coś jest niemożliwe? Wiecie. A wiecie jak to jest, kiedy to niemożliwe staje się możliwe, na dodatek realizuje się w tu i teraz? Odkąd jedna miła Pani uwolniła mnie od kajdan przeszłosći, pomogła dotrzeć do wnętrza, skomunikowac się z tym i owym dzieją się w moim życiu niesamowite rzeczy. Nauczyłam się obserwować rzeczywistość i codziennie prowadzę obserwacje. Obserwuję też ludzi i póki co sprawdza się to, co mi się wydaje, że widzę. Z ludzi da sie czytać jak z książki ale trzeba ich widzieć bo tak wirtualnie to cienko, chyba, że człowiek wie jakie słowa czym są podszyte. Ale nie o tym miało być. Dotarłam do tego swojego wnętrza, obserwowałam, przerabiałam wszystko na bieżąco. Najpierw życie w samotności, spędzanie czasu z sobą samym. I doszłam do wniosku, że często najlepsze rzeczy, najlepsi ludzie, najlepsze dla nas sytuacje przechodzą koło nosa, bo ich nie zauważamy. A nie zauważamy, bo żyjemy w przekonaniu, że nic dobrego już nas nie spotka. Nie wierzymy, że może być lepiej. Niestety, ale wierzyć w siebie nikt nas nie naiczy. Wiara łączy się z zaufaniem i odkryłam, że najtrudniej jest zaufać sobie. Zaufać temu co się czuje i myśli, co by się chciało i że to dla mnie jest najlepsze. Jak masz wiarę i zaufanie do siebie to wtedy w Twoim życiu dzieją się cuda. A jak to zrobić żeby uwierzyć i zaufać? Nie wiem. U mnie to sobie tak samo przyszło. Pozostaje obserwować, wierzyć i ufać. 

ladymarion : :
sty 19 2017 Desperacja
Komentarze: 1

Miałam iść spać ale nasunęła mi się myśl. Jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć w skrajnej desperacji?? Oczywiście, zależy czego ta desperacja dotyczy. Miałam dzisiaj zabawną sytuację. Mój wierny przyjaciel (z dużą dozą ironiI), z którym przyjaźń już dawno się rozsypała, postanowił o sobie przypomnieć. Jakoś w tym tygodniu umówiliśmy się na kawę na piątek. Problem w tym, że wcale nie mam ochoty iść na tą kawę. Ba, nawet nie mam ochoty go oglądać na ten moment. Przyjaźń trwała długo ale rozwaliła się poprzez jedną głupią różnicę zdań. To był czas kiedy uświadomiłam sobie, jak długo ten człowiek mną manipulował. Sam miał niskie poczucie wartości więc budował sobie swoją wartość pokazując mi jaka jestem głupia. No mniej, więcej trwało to kupę czasu. Oczywiście dla mnie to była wielka przyjaźń, dla nuiego też. Niestety, to co uważał za logiczne, logiczne nie było, okazało się, że racja jest po mojej stronie, czego on przełknąć nie mógł no i lipa. I tak nieźle, że to dostrzeglam ;) No a teraz sobie dzwoni i desperacko chce podtrzymać znajomość. Tylko po chuj mi to? Nie potrzebuje już sobie udowadniać włąsnej głupoty ;) A więc jak to powiedział Ktoś: Spierdalaj z  mojego życia :) Aż taką desperatką nie jestem, żeby zabiegać o względy każdego człowieka na tym świecie. Doceniajcie swoją wartość. Wierzcie w siebie a będą Was otaczać sami fajni ludzie. Częśc tych niefajnych sobie pójdzie albo nie, niczym rzep psiego ogona będą się trzymać i wysysać z Was energię. I tak się będziecie dawać wykorzystywać, dopóki nie dotrze do Was, że życie bez nich jest piękniejsze :) A że niektórym nie pasuje, że się robi co się chce i jeszcze człowiek ma z tego radochę? To ich problem. Grunt to nie patrzeć powierzchownie na ludzi. Najlepiej patrzeć do ich wnętrza, bo tam jest ukryte prawdziwe piękno. 

ladymarion : :